Moje życie bez sportu nie byłoby pełne i prawdziwe – rozmowa z Michałem Bogdziewiczem

Byłeś zawodowym kolarzem, a obecnie jesteś trenerem i nadal czynnie startujesz w zawodach. Kolarstwo tak Cię wciągnęło, że nie wyobrażasz sobie życia bez tego sportu?

Kolarstwo to moja wielka pasja, moja miłość a w związku z tym, że jestem trenerem jest to również moja praca. Jestem osobą, która nie potrafi usiedzieć na miejscu, muszę cały czas być w ruchu, w pewnym sensie jestem uzależniony od sportu i ruchu. Moje życie bez sportu, nie byłoby pełne i prawdziwe.

Dzięki temu, że jestem trenerem większą część tygodnia spędzam na treningach z moimi podopiecznymi. Staram się zarażać ich tym samym. Trenować mądrze, pod kontrolą pewnych nieodzownych cyferek i wskaźników, ale i jeździć dla przyjemności, wykorzystywać walory tego pięknego sportu. Pewnie dzięki temu też, jak sam do tej pory jestem nadal w czołówce, pomimo swoich lat. Startować będę tak długo, dopóki będzie mi to sprawiało przyjemność. Dokładnie tak samo jak z moimi treningami, większość z nich tak właśnie wyglądają. Kolarze, którzy mnie znają i którzy trenują ze mną, pewnie to potwierdzą. Zabawa, przede wszystkim!

Jak rozpoczęła się Twoja historia z kolarstwem górskim?

Zaczęło się banalnie, mój tata był kolarzem Lechii Gdańsk, sprawa była więc prosta i oczywista :)Zaczynałem oczywiście na szosie, bo kiedy zaczynałem ten sport, MTB nie było jeszcze u nas znane i popularne. Później przyszła moda na MTB i tak się zaczęło już na dobre.

michał bogdziewicz mtb

Masz ogromne doświadczenie w startach podczas różnych imprez. Czy jest coś czym wyróżniają się zawody z cyklu Garmin MTB Series na tle innych maratonów MTB, w których miałeś okazję startować? 

Ta seria jest wyjątkowa w kilku powodów. Co wyróżnia Garmin MTB Series to przede wszystkim konieczność utrzymania wysokiej formy przez cały miesiąc. Nie można się wstrzelić z formą w jeden start, ważne jest bycie w dobrej dyspozycji na każdej z trzech edycji. Kolejna sprawa wyróżniająca cykl na tle innych to klasyfikacja czasowa. Walczymy tu o każdą sekundę jak na wielkich tourach. Emocje są dzięki temu nie do opisania. 

W tym sezonie do cyklu włączono wiosenną edycję, Twoim zdaniem było to dobre posunięcie?

To bardzo dobry pomysł, tym bardziej, że trasy w edycji wiosennej były również bardzo ciekawe i wymagające.

Jak w kilku zdaniach opisałbyś trasy poszczególnych etapów jesiennej edycji cyklu, czyli Wejherowo, Stężycę i Rumię? 

Wejherowo jest pierwszym dużym sprawdzianem dla wszystkich. Jest to trasa pagórkowata, ale jeszcze nie górzysta. Dzięki temu na tym etapie robi się już często spora selekcja i wyłaniają się już zawodnicy, którzy będą walczyć o generalkę. W Wejherowie całej serii się nie wygra, ale można ją już przegrać. Ja osobiście już po Wejherowie dokładnie wiedziałem kto będzie walczył o podium.

Stężyca to trasa dla sprinterów, dla tych którzy generalnie mogą mieć problemy, aby walczyć w górach. Bardzo szybka, ale i widowiskowa trasa. Chętnie zamieniłbym tę trasę na trasę w Redzie albo w Gdańsku 😉

Rumia to etap królewski. Odkąd startuję, zawsze ta trasa decyduje o losach całego cyklu. Sekundy zamieniają się w minuty, a kilometry na trasie trwają jak mile. To moja ulubiona trasa z całego cyklu.

michał bogdziewicz mtb

Robert Banach przed zawodami w Rumi napisał, że walka o generalkę w cyklu Garmin MTB Series jest bardziej pasjonująca niż niejeden wyścig z WorldTour”, jak z Twojej perspektywy wyglądała rywalizacja o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej?

Walka w czołówce była niezwykle wyrównana. Przed etapem w Rumi, Tomka Repińskiego, który był liderem i Przemka Ebertowskiego czwartego w klasyfikacji generalnej dzieliło zaledwie 7 sekund. Każdy z nas mógł wygrać ten wyścig. Robert to napisał dobrze i bardzo trafnie. Poziom w tym roku był bardzo wyrównany i niezwykle wysoki. Na wszystkich etapach czołówka poprawiała czasy na tych samych trasach z poprzednich lat, tempo było znacznie wyższe. Finał w Rumi sam pojechałem o 11 minut szybciej niż rok temu, na pewno dobre warunki znacznie też na to wpłynęły. Moim celem było dowiezienie jak najmniejszej straty do Rumi. Już podczas pierwszej edycji w Wejherowie wiedziałem, że na podjazdach jadę bardzo szybko, co w perspektywie rywalizacji Rumi bardzo mnie podbudowało. Na papierze byłem najlepszym góralem, ale wiadomo jak to jest, to jest tylko, albo aż sport. Słabszy dzień, a lepszy u kolegów, defekt itp. Gdy na początku pierwszego podjazdu musiałem się zatrzymać i wyciągać patyki z przerzutki ogarnęła mnie złość i przyszło załamanie. Ruszyłem i goniłem w wielkiej złości, ale mocno kontrolowałem też tempo, aby nie przesadzać. Udało się dojechać i wygrać generalkę. To był mój upragniony wynik.

michał bogdziewicz mtb

Amatorzy stanowią zdecydowaną większość startujących w cyklu. Uważasz, że Garmin MTB Series to cykl dla każdego? Jak zachęciłbyś wszystkich niezdecydowanych do startu w zawodach?

Na pewno jest to wielka przygoda i dlatego uważam, że każdy jest w stanie ukończyć wszystkie edycje. Nie są to trasy, których każdy amator nie jest w stanie pokonać. Dodatkowo mamy specyficzną atmosferę podczas wszystkich edycji, dlatego, że widzimy się co tydzień. Zachęcam każdego do startowania, każdy z nas może poczuć się jak na wielkim Tourze.

Masz już plany na przyszły sezon? Zobaczymy Cię podczas zawodów z cyklu Garmin MTB Series?

W przyszłym roku skupiam się bardzo mocno właśnie na wyścigach MTB. Główny nacisk, podobnie jak w tym sezonie, kładę na wyścigi w formule XC. Oczywiście sezon rozpocznę od wiosennej edycji Garmin MTB Series i sezon zakończę jesiennym finałem w Rumi 🙂

Także do zobaczenia już niedługo!

Dziękuję za rozmowę!